Z prezesem Waldemarem Brosiem z Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich rozmawia Krzysztof Wróblewski- Ze spółdzielni mleczarskich dobiegają informacje, że pojawiło się światełko w tunelu świadczące o przełamaniu kryzysu trapiącego branżę mleczarską? – Tak. Sytuacja na rynku produktów mleczarskich jest lepsza niż dwa tygodnie temu, ale nadal jeszcze niezadowalająca. Jednak pojawiły się oznaki nadziei. W ciągu 2–3 tygodni owe oznaki powinny zostać zweryfikowane przez rynek. Od początku tego roku największa niepewność dotyczyła cen zbytu masła oraz mleka w proszku. Mówiłem to wielokrotnie na łamach „Tygodnika Poradnika Rolniczego”.
Co dziwne, ceny tych produktów na nowozelandzkiej giełdzie Fonterra były i nadal są wyższe niż krajowe ceny zbytu. Na polepszenie sytuacji na rynku pewien wpływ miało uruchomienie 7 maja mechanizmu dopłat do prywatnego przechowalnictwa masła, serów twardych oraz mleka w proszku. Jeszcze 3 tygodnie temu ceny zbytu odtłuszczonego mleka w proszku niebezpiecznie zbliżały się do 8 zł za kilogram, zaś za kilogram masła w bloku płacono nawet poniżej 11 złotych. Obecnie zaś ceny odtłuszczonego mleka w proszku kształtują się powyżej 9 zł za kilogram i mają, moim zdaniem, tendencję wzrostową. Natomiast cena masła w blokach kształtuje się w granicach 14 złotych za kilogram. Według mnie, spory wpływ na lepsze ceny odtłuszczonego mleka w proszku miały przetargi na duże dostawy tego produktu do Algierii. Rocznie na ten rynek trafia nawet 300 tysięcy ton mleka w proszku.
– Czy jakieś polskie firmy mleczarskie skorzystały z dopłat do prywatnego przechowalnictwa. Wszak na te dopłaty przeznaczono w skali całej Unii tylko 30 milionów euro?
– Wracając do dopłat do prywatnego przechowalnictwa, to polskie firmy mleczarskie do chwili naszej rozmowy (do dnia 21 maja – przyp. redakcji) nie ulokowały w tym systemie ani jednego kilograma mleka w proszku, ani jednego kilograma masła i ledwie 39 ton sera twardego. Po prostu polskie firmy mleczarskie, a nade wszystko te spółdzielcze, prawie nigdy nie korzystały bezpośrednio z mechanizmu dopłat do prywatnego przechowalnictwa masła i mleka w proszku i sporadycznie z dopłat do przechowywania sera twardego. Powodem tego jest fakt, że mają zbyt mało wolnych środków. Tym samym, nie widzą sensu w zamrażaniu swoich pieniędzy w magazynach na dłuższy okres, trwający nawet do 8 miesięcy. Wszak wydłużone terminy płatności stosowane przez wielkie sieci handlowe, sięgające 60 dni, są dużym kłopotem nawet dla naszych najsilniejszych firm mleczarskich, także tych prywatnych. Moja argumentacja jest niezbitym dowodem, że dla polskiego mleczarstwa o wiele bardziej efektywnym mechanizmem chroniącym przed ekonomiczną zapaścią są zakupy dokonywane przez Agencję Rezerw Materiałowych z przeznaczeniem na zapasy strategiczne: mleka w proszku, masła oraz serów twardych. Mówiliśmy o tym głośno już w pierwszej połowie marca, kierując konkretne postulaty do resortu rolnictwa. Już sama zapowiedź uruchomienia tego wykupu uspokoiła, nie dopuszczając do tak drastycznych spadków cen zbytu. Opowiedzieliśmy się też jednoznacznie za jak najszybszym wprowadzeniem unijnego mechanizmu interwencyjnego w postaci wykupu mleka w proszku oraz masła. Jednak z urealnieniem cen interwencyjnych, bowiem te nadal obowiązujące pochodzą sprzed 15 lat i nie pokrywają nawet kosztów produkcji! Ale Agencja Rezerw Materiałowych, naszym zadaniem, powinna zacząć działać niezwłocznie, bowiem działania Unii są zwykle spóźnione, a przez to bardziej kosztowne.
Jakie państwa wzięły aktywny udział w systemie dopłat do prywatnego przechowalnictwa?
– Na przereklamowanym programie przechowalnictwa skorzystały Niemcy obejmując dopłatami 1200 ton mleka w proszku. Do prywatnego systemu przechowalnictwa wprowadzono też 1543 tony masła z Niemiec, Belgii, Irlandii, Holandii, Litwy i z Wielkiej Brytanii i ani jednego kilograma z Polski. Limit przechowywania serów twardych wynosi 120 tysięcy ton. Z czego na Polskę przypadają dopłaty do 8277 ton sera. Do tej pory dopłatami do przechowywania sera twardego objęto 23 631 ton, w tym, jak już wcześniej powiedziałem, 39 ton z Polski. W sumie najbardziej z dopłat korzystają firmy z takich państw jak: Niemcy, Holandia, Belgia czy też Wielka Brytania. W tych krajach działalność prowadzą jedne z najbogatszych firm operujących na rynku mleka, o zasięgu międzynarodowym, które dysponują dużym kapitałem i pod koniec roku zarobią na tym systemie. Tak na marginesie, to moim zdaniem, objęcie dopłatami tak małej ilości mleka w proszku może wynikać z tego, że najpierw wywołano panikę, której celem była drastyczna obniżka jego ceny. Bowiem handlowcy z bogatych państw doskonale zdawali sobie sprawę, że ten kto kupi tani proszek zarobi, ponieważ wnet ostro ruszy handel z Chinami, zaś po zakończeniu Ramadanu otworzy się rynek arabski. Za kilka tygodni rynek zapewne zweryfikuje tę moją tezę, którą już uwiarygodniają zwyżki cen o 6,7 procent odtłuszczonego mleka w proszku w czasie notowań ostatniej giełdy Fonterra. Już w pierwszym kwartale Chińczycy kupili ponad 280 tysięcy ton pełnego mleka w proszku oraz około 130 tysięcy ton serwatki, której eksport ze względu na zapotrzebowanie dużej ilości białka paszowego, jeszcze znacznie wzrośnie. Ale ten okres był nietypowy z racji pandemii koronawirusa i w drugim kwartale pula tych zakupów, w tym też masła i serów twardych, będzie znacznie większa.
Z tego co wiemy, polskiej branży mleczarskiej bardzo zależy na mocniejszym ulokowaniu się na rynku chińskim!
– Trzeba tutaj jednoznacznie powiedzieć, że rynek chiński jest wciąż nadal bastionem, który musimy zdobyć. Bowiem wynosi on co najwyżej 6 procent wartości naszego całego eksportu mleczarskiego. Największe sukcesy na tym polu odnosimy w zwiększeniu sprzedaży mleka spożywczego. Jednak w ujęciu wartościowym największą pozycję stanowi serwatka w proszku, której w ciągu roku eksportujemy nawet 35 tysięcy ton. Odblokowanie Chin stwarza pewne nadzieje dla unijnego mleczarstwa, w tym i dla naszego. Z UE na swój rynek Chińczycy sprowadzają około 40 procent serwatki w proszku, 25 procent odtłuszczonego mleka w proszku i ponad 50 procent mleka skondensowanego. Jednak tylko 1 procent mleka pełnego w proszku. Pamiętajmy, że niezwykle mocną pozycję na tym rynku zajmuje Nowa Zelandia.
– Duży niepokój wśród rolników budzą niepewne ceny skupu?
– Jeżeli chodzi o ceny skupu, to w kwietniu ta cena wyniosła 1 zł i 33 grosze netto za litr i była o 3 grosze niższa niż w tym samym okresie w roku ubiegłym. Ale pamiętajmy, że w kwietniu zakłady mleczarskie płaciły za mleko dostarczone w marcu, kiedy jeszcze sytuacja ekonomiczna mleczarstwa była niezła, bowiem w początkowym okresie pandemii koronawirusa odnotowaliśmy szał zakupowy artykułów mleczarskich na rynku detalicznym. Uważam, że dopiero za dwa, trzy miesięce okaże się, w jakim stopniu obecny jeszcze trwający kryzys wpłynie na ceny skupu. Pamiętajmy też, że zmniejszenie siły nabywczej Polaków z racji rosnącego bezrobocia wywołanego pandemią koronawirusa może doprowadzić do znacznego zmniejszenia cen zbytu, a więc i cen skupu. Miejmy jednak nadzieję, że z racji wprowadzonych przez rząd mechanizmów osłonowych – kolejnych tarcz – stosunkowo szybko przełamiemy kryzys i zaczniemy drogę ku normalności gospodarczej. Bowiem obecnie mimo tego, że produkcja jest wysoka, przychody firm mleczarskich z rynku wewnętrznego, jak i z eksportu są znacznie niższe niż w roku ubiegłym. I ten fakt trzeba jednoznacznie łączyć z pandemią koronawirusa. Dlatego spółdzielnie będą musiały się też zastanowić nad korektą kosztów swojej działalności a niejednokrotnie przeprowadzeniem restrukturyzacji działalności.
– Na łamach niemieckiego czasopisma Die Welt ukazał się artykuł krytykujący ujawnienie listy importerów mleka surowego informujący jednocześnie, że tym faktem powinna się zająć Komisja Europejska?
– Takie artykuły, które przenoszą wewnętrzne sprawy polskiego mleczarstwa poza granice naszego kraju są szkodliwe i niepotrzebne. I ja jednoznacznie takie postępowanie potępiam. Chociaż dołożyłem wszelkich starań, aby publicznie wyjaśnić, także na łamach „Tygodnika Poradnika Rolniczego”, wszelkie kwestie związane z opublikowaniem tej listy. Wiem też, że moje wyjaśnienia nie zostały zaakceptowane przez władze ministerstwa rolnictwa. Niemcy są dla Polski newralgicznym partnerem gospodarczym, także w branży mleczarskiej. Ale uważam, że mamy prawo krytykować napływ zbyt tanich produktów mleczarskich do Polski, sprzedawanych po cenach, które można określić mianem dumpingowych. Tak dzieje się z reguły w czasie kryzysów mleczarskich i dotyczy to takich produktów jak sery twarde czy też koncentrat mleka chudego. Tym sposobem Niemcy wypchają ze swojego rynku nadmiar produktów, ale zakłócają nasz rynek, na czym najbardziej cierpią polscy rolnicy i przetwórcy. Gdybyśmy wobec nich stosowali ten sam proceder, zapewne byliby bardziej zdenerwowani niż my. Jest to jednak tylko teoretyczne założenie, bowiem jesteśmy za biedni na stosowanie takich rozwiązań.
– Jak obecnie przedstawiają się działania Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich w epoce pandemii koronawirusa?
– Na bieżąco monitorujemy sytuację w branży mleczarskiej. Intensywnie współpracujemy z Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Głównym Inspektoratem Weterynarii, Państwową Inspekcją Handlową, Inspekcją Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych oraz z innymi instytucjami i urzędami mającymi wpływ na funkcjonowanie branży mleczarskiej. Jesteśmy w ciągłym kontakcie z członkami sejmowej i senackiej Komisji Kolnictwa. Wydajemy również specjalny biuletyn mający pomagać spółdzielniom w korzystaniu z tarcz osłonowych, które mają chronić polskie firmy przed skutkami kryzysu wywołanego przez pandemię koronawirusa, a które ze względu na dynamiczną sytuację prawną pomagają rozwiać pojawiające się niejasności. Pomimo utrudnionych warunków, prowadzimy też cały czas badania sprawozdań finansowych oraz lustracje działalności, współpracując przy tym z zarządami i radami nadzorczymi spółdzielni. Sytuacja zagrożenia epidemiologicznego wydaje się stabilizować, więc w najbliższym czasie, będziemy też uczestniczyli w zebraniach przedstawicieli. Ich zwoływanie jest ze względu na obecną sytuację utrudnione. O ile jednak spółdzielnia jest w stanie zapewnić odpowiednie warunki, to odbycie walnych jest już możliwe. Przypominam również, że zgodnie z obecnymi przepisami, ustawowy termin na zwołanie zebrania przedstawicieli, którym jest ostatni dzień czerwca, nie obowiązuje w czasie zagrożenia epidemiologicznego. Zebranie może odbyć się do 6 tygodni od zniesienia stanu zagrożenia. Jestem jednak przekonany, że zebrania te skończą się do połowy lipca. Zajmujemy się też aktywnie promocją prozdrowotną produktów mleczarskich we współpracy z TVP. W programie Pytanie na Śniadanie emitowanym w Programie Drugim Telewizji Polskiej, rozpoczął się już cykl mający na celu podkreślenie wartości produktów mleczarskich, ale również różnorodności dań i potraw, jakie można z nich przygotować. W odpowiedzi na często kierowane prośby członków rad nadzorczych, przygotowujemy rozbudowaną wersję szkoleń z zakresu Prawa Spółdzielczego oraz innych przepisów z nim powiązanych. Szkolenia takie prowadziliśmy już w kilku spółdzielniach, jak OSM Nowy Dwór Gdański, OSM Włoszczowa, OSM Łowicz czy OSM Piątnica. Myślę, że są one szczególnie przydatne nowym członkom organów nadzoru spółdzielni, którzy mogą czuć się niepewnie w roli, jaka została im powierzona.
Źródłol: Tygodnik Poradnik Rolniczy